poniedziałek, 22 lutego 2016

Od Irvinga C.D Ktoś



Moje wędrówka trwała długo. Od niepamiętnych czasów. Wprawdzie sam nie umiem określić ile to czasu minęło od tamtego zdarzenia. Szedłem przed siebie bez większego celu, powlekając za sobą nogami. Schodziłem z góry, nieco obrośniętej lasem w stronę sporej polany, na której środku stało drzewo, ot takie sobie drzewo. Od dawnego czasu nie miałem okazji pić wody, cały czas żyję o rosie i witaminach z trawy. Długo tak nie pociągnę. Zatrzymałem się przy drzewie nieokreślonego gatunku i zasmakowałem trawy. Była dość soczysta i zielona, zabrałem się więc za jedzenie. Skubałem zielsko spokojnie do czasu gdy usłyszałem tętn, bodajże kopyt. Podniosłem głowę i postawiłem na sztorc uszy wyłapując każdy odgłos. Pościg zbliżał się w moim kierunku, biegły dwa, może trzy konie. Na horyzoncie zaczęły malować się trzy sylwetki w różnych barwach. Pierwszy koń, dość wysoki i wysportowany był biały w ciemne ciapy, za nim gonił kary fryz, zaś z tyłu nadbiegł kasztanowaty arab. Wszyscy stanęli jak wryci gdy tylko mnie ujrzeli. Kary wykonał kilka kroków w przód, bacznie obserwując moją reakcję. Spuściłam głowę i skubnąłem trochę trawy, na co tamten jeszcze bardziej się zbliżył. Pozostała dwójka stała w miejscu, dołączył do nich bodajże Cob w czarne łaty. Nieznajomy zbliżał się pewnie z wysoko uniesioną głową i postawionymi uszami. Skończyłem przeżuwać i również ustawiłem się jak on. Ogier podszedł do mnie na tyle blisko, abyśmy mogli porozmawiać. Przyjrzał mi się, po czym odezwał.
-Czegoś potrzebujesz, zabłądziłeś? -zapytał, jakbym był ślepym roczniakiem. Parsknąłem nieco podśmiewając się. Spojrzał na mnie pytająco.
-Jakieś stado? -potaknął głową. -Spodziewałem się. Zgaduję, że to wasz teren -nie musiałem czekać na odpowiedź, była zbyt oczywista. Zawróciłem i ruszyłem w stronę gór pozostawiając ogiera samego. Na odchodne jeszcze się jednak odezwał.
-Jeśli chcesz możesz do nas dołączyć -stanąłem bokiem do gór i konia, sekunda zastanowienia i odpowiedź nie mówiąca wszystkiego.
-Kusząca propozycja. Może się przyłącze -ogier spojrzał przez bok na pozostałe konie. Po chwili te ruszyły się z miejsca i zaczęły podchodzić. Można powiedzieć, że przewodniczyła nimi kasztanowata arabka, szła najbardziej przodem.
-Ja jestem Ronin, a to jest Flora -przedstawił gdy trójka podeszła równie blisko. -My tutaj przewodniczymy -dodał dla pewności, że zrozumiałem.
-Jasne, zrozumiałem przekaz.
-A jak ciebie zwą? -odezwała się kasztanka. Zawahałem się czy popisać się czy po prostu.. ech nie byłbym sobą gdybym tego nie zrobił.
-Irving de Sorai Lupus, tak na mnie wołają w dużych stadach. W mniejszych zdarza się Irving -zaskoczyłam ich? Możliwe.

Ktoś z obecnych?

Nowy !

Imię : Jego pełnie imię brzmi Irving de Sorai Lupus lecz woli korzystać ze skróconej wersji Irving.
Płeć : Jest w pełni ogierem i korzysta z tego jak trzeba.
Pseudonim : Dla leniów którym nie chce się wypowiedzieć tych sześciu złożonych ze sobą liter polecam nie korzystanie z niego w żaden inny sposób. Wyjątkowym osobom pozwala zwracać się do siebie Irv.
Wiek : Irv sam nie wie ile to już czasu zleciało, będzie coś koło siedmiu-ośmiu lat odkąd kitra się po tym świecie.
Rodzina :
Ojciec: Edan (zginął w wojnie przeciwko watahom)
Matka: Enkelien (ukrócono jej cierpienia)
Rodzeństwo: Talaith, Shaza, Kalma, Iden (czyt. Aiden), Nathair (pobyt braci oraz Talaith jest niewiadomy, zaś reszta sióstr została w wiosce)
Partner : Było tego towaru dużo, jednak nic na serio. Nie oczekuj od niego stałego związku.
Zakochany w : Hyhy mówisz o tym panu na górze? ;D
Potomstwo : Masz jeszcze jakieś głupie pytania?
Charakter : Ciężko opisać charakter Irvinga słowami. Przede wszystkim nikomu nie ujawnia swojej przeszłości, informacji osobistych, zatem pierwsza cecha to nieufność w pewnym tego słowa znaczeniu. Zazwyczaj próbuje się nie wywyższać, jednak jego osobowość chce inaczej, więc inaczej też wychodzi. Wygląd to pierwsze, jego umiejętności to drugie czego używa aby "popisać się" przed innymi. Lubi przewodzić, nigdy jednak nie czuł się dobrze kierując wieloma końmi na raz lub ponosząc za nie odpowiedzialność. Musi więc znajdować sobie wspólników, którymi nie zostają przypadkowe szkapy. Podpuszcza je chytrze, czasem bezwzględnie zabiera im to, co dla nich najważniejsze by poświęcili się i zaangażowali w swojej robocie na 100%. Nigdy jednak nie potrafił zabrać komuś rodziny, iż sam takiej nigdy w pełni nie posiadał. Lubi przesiadywać sam i wsłuchiwać się we wszystkie odgłosy, gdy jednak ktoś mu przerwie unika rozmowy i obecności ów konia. Różnie jednak w życiu bywa, tak też jest z tym stworzeniem. Czasem zdarza mu się, że "nachodzi" pewnego osobnika przez kilka dni z rzędu i spędza z nim dużo czasu, można to nazwać wylewem swoich emocji, wszystkiego co w nim siedzi. Przeróżne narady nudzą go, nie lubi siedzieć w jednym miejscu dłużej niż dwie godziny.  Czasem wraca bardzo późno po swoich "patrolach".
Rasa : Chcesz określić rasę tego wytworu? Życzę powodzenia.
http://img14.deviantart.net/4acb/i/2011/028/1/e/warmblood_44_by_colourize_stock-d388xvl.jpg

Od Flory C.D Ronin i Basta

Ja nie byłam wcale zmęczona , udawałam . W niewoli byłam zawodowym wyścigowcem i skoczkiem . Czasami musiałam biec kilka kilometrów aby wygrać ... Podniosłam łeb i zaczęłam uciekać . Liliana ma przechlapane . Ale ja nie zamierzam być znowu kryta .  Szybko uciekłam do wodopoju i napiłam się . Ale po chwili zobaczyłam jak Ronin kłusuje do mnie . Zaczęłam biec , ale ten oczarował mnie swoim urokiem i pięknem ... Ogier zaczął krycie , ale pojawił się Basta pragnący walki ...