To był chłodny poranek. Zobaczyłam jakiś wodopój więc podbiegłam by się
napić. Zorientowałam się, że jakieś stado koni biegnie w moim kierunku.
Piękna arabka zauważyła mnie, więc schowałam się za drzewem, ale byłam
zbyt głodna i zbyt spragniona, żeby nie wyjść. Gdy wyszłam, od razu
przeskoczyłam przez wodę i tam zaczęłam pić. Zobaczyłam, że ten sam koń
arabski przeskakuje przez wodę, więc próbowałam uciekać. Klacz jednak
powiedziała żebym została. Przedstawiła się:
- Jestem Flora.
Odpowiedziałam. Ale w każdej chwili byłam gotowa do ucieczki:
- Taaak. Nooo... Cześć Flora... Tooo... może ja już pójdę?
- Nie. Zostań.-odpowiedziała Flora- Jeżeli szukasz stada, to choć do nas!
Nie wiedziałam, czy zaakceptować to i przyłączyć się do stada, czy zwiewać ile sił w nogach. Okolica wydawała się miła.
-Dobrze. Ale pokażesz mi okolicę bez tej grupy, tylko tak sam na sam?
-Jasne. Chodź. Zobaczysz, gdzie jemy.
Cały dzień spacerowałam z Florą. Gdy się ściemniało, arabka zaprowadziła mnie do groty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz