Pobiegłam po pomoc, jednak nikogo nie znalazłam. Wróciłam do Flory.
-Wstań, musisz dojść na łąkę.-Powiedziałam.
Klacz wstała z wysiłkiem. Powoli poszłyśmy na łąkę. Po około pięćset
metrów Flora położyła się na łące. Dyszała, rżała niespokojnie.
-Który to miesiąc?-Spytałam.
-Dwunasty...-Wyszeptała.
-Ja też, ale...-Nie skończyłam, poczułam mocne kopnięcie.-Nie, nie nie. Tylko nie teraz.-Wyszeptałam.
Położyłam się na ziemi. Oddychałam ciężko,a ból przeszywał mi całe ciało.
-Czemu to aż tak...?-Nie dokończyłam.
Skurcz. Po około godzince źrebaki były już na świecie. Miałam prześliczną klaczkę.
-Od dziś będziesz nazywała się Kaskada.-Powiedziałam do klaczki.
Po chwili, lekko się chwiejąc, wstała. Ja też, a Kaskada zaczęła pić mleko.
-A jak twój źrebak?-Spytałam Florę.
<Flora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz